sobota, 5 maja 2012

Egzorcyzmy Dorothy Mills (2008)


  
Egzorcyzmy Dorothy Mills
(Dorothy)
2008

Na wstępnie napiszę zapewne to co każdy myśli po oglądnięciu filmu, czyli dlaczego polskie tłumaczenie nazywa się „egzorcyzmy” skoro takowych w filmie nie było, mało tego nawet nie było o tym mowy. Oryginalna nazwa to po prostu „Dorothy” i tyle powinno wystarczyć ponieważ cała fabuła w filmie toczy się właśnie wokół tej dziewczynki.
Miejscem akcji jest mała wysepka w Irlandii, jakże znany i oklepany temat małych miasteczek które przede wszystkim żądzą się własnymi prawami. W tym wypadku pieczę nad ludźmi trzyma ksiądz który utrzymuje świadomość mieszkańców w iście chrześcijańskiej wierze. Jedynym odejściem jest to że w takich fabułach często „władca” takiej małej społeczności jest złym charakterem, Ksiądz tutaj nie jest wcieleniem zła.
Mamy główną postać wokół której dzieje się cała akcja, a mianowicie dziewczynkę Dorothy która zaatakowała niemowlę, uważa się ją za osobę niepoczytalną i jako zagrożenie dla ludzi, osobą która ją chroni jest sam ksiądz, który również zna jej sekret. Do wyjaśnienia całego zajścia jak i stanu psychicznego Dorothy przyjeżdża psychiatra Jane Morton. Jak nie trudno się zorientować, jako obcy na wyspie nie cieszy się poparciem mieszkańców.
Egzorcyzmy Dorothy Mills zaliczyła bym do obrazu bardziej psychologicznego, różni się on od takowego tym że jednak występują w nim motywy nadprzyrodzone. Chorobę głównej bohaterki można nazwać rozszczepieniem osobowości, twierdzi że w jej „wnętrzu” mieszkają różne osoby i to one robią złe rzeczy a nie ona, zresztą tych zajść nie pamięta. Nadprzyrodzony moment zaczyna się kiedy dowiadujemy się że osoby zamieszkujące ją to zmarli z przed dziesięciu lat.
I zaczyna się nasza schematyczność, mamy tajemnice małego miasteczka i osobę z poza społeczności która pomału, małymi krokami będzie dochodziła prawdy.  W filmie dzieje się mało akcji, albo raczej żadnej. Możemy jedynie obserwować różne wcielenia Dorothy i tak naprawdę czekać na punkt kulmiacyjny a mianowicie tajemnica, dlaczego nieżyjący chcą się zemścić na mieszkańcach. Film jednych może przynudzać a innych zainteresować, wątek jest dość ciekawy, w filmie pełno hipokrytów, zapartych chrześcijan którzy mają na swoim sumieniu więcej grzechów niż by byli w stanie się ich wyprzeć. Film zdecydowanie bardziej psychologiczny niż horror, nie ma zjaw duchów i rozlewu krwi, żaden miłośnik grozy nie zazna tutaj spełnienia. Mamy nieżyjących którzy chcieli by aby ich śmierć została wyjaśniona, ujrzała światło dzienne. Fabuła filmu polega na tym, aby żyjący w zakłamaniu mieszkańcy, uchodzący sami w sobie za społeczeństwo idealne, ujrzeli tak naprawdę w jakim zakłamaniu żyją. I nic co dzieje się na ich wyspie nie można nazwać Chrześcijaństwem, wliczając w to zachowanie pastora na samym końcu, który próbuje się sam przed sobą tłumaczyć.
Muszę również napomnieć o świetnej roli zarówno Carice von Houten która świetnie zagrała wyrafinowaną panią psycholog jak i Jenn Murray której był to debiut filmowy i do mało strasznego filmu dorzuciła naprawdę  straszny wygląd.
Film zdecydowanie nie dla wszystkich i w skali filmu psychologicznego uznałabym go za całkiem niezły jednak w skali horroru wypadł naprawdę blado.
reżyseria:Agnes Merlet
  
5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga