sobota, 5 maja 2012

Oddział (2010)


 
O d d z i a ł
(The Ward)
2010

Kristen po podpaleniu domu trafia na oddział kliniki psychiatrycznej, nie pamiętając ostatnich wydarzeń wliczając podpalenia. Na oddziale na którym się znajduje, mieszka kilka chorych dziewczyn, Kristen która cały czas powtarza że nie jest chora, zaczyna widzieć hmm ducha? Po czasie dziewczyny z oddziału zaczynają znikać w tajemniczych okolicznościach dziewczyny. Kristen zaczyna walkę o własne życie.
W filmie mamy lata 60-te , obraz jest nawet kręcony w „starym”stylu.  Film starego mistrza horroru, w bardzo średnim wydaniu. Ogólny zamysł jest dość ciekawy znaczy fabuła. Nie można nie porównać odrobinę do „Tożsamości”, nie mogę go też obwiniać za mocno ponieważ filmy o rozszczepienie  jaźni jest bardzo ciężko pokazać, jasno i czytelnie.
Nie powiem, The Ward jest filmem z klimatem, typowym dla horroru, mamy momenty w których nie raz z przerażenia podskoczyło mi ciśnienie. Nie powiem że film wieje nudą ale jest dość mało ciekawie zrobiony.  Do samej historii się nie doczepie, jest ciekawa. Sposób przedstawienia hmm, bieganie po szpitalu, (który jak na szpital psychiatryczny jest bardzo „blady” i mało straszny), nieustanne i nieskuteczne próby ucieczki, nie robiące większego wrażenia morderstwa.
I teraz coś co męczyło mnie cały film czym jest Alice? Niby została zabita i wraca, rozumiem jako duch? Jednak biega po korytarzach i można ją zranić, więc czym jest Alice? W dodatku na plus działa przerażająca stylizacja „złego bohatera”.
Na plus działa również ładne przedstawienie przebiegu traumy, wydarzyło się coś co wpłynęło na psychikę młodej kobiety tak mocno że zrodziła ona w sobie inne osobowości i przedstawione próby zwalczenia ich, wyleczenia po przejściach, możemy obserwować cały etap choroby od przyczyny aż po skutek.  Ładna czytelna i nie niedopowiedziana historia. Gorzej z przedstawieniem wszystkiego w filmie.
Jeśli  chodzi o aktorstwo, hmm. Myślałam że lepiej wypadnie zwłaszcza po Amber Heard którą widziałam w „Piekielnej zemście” i bardzo mi się podobała, jakoś mało pasowała to tej produkcji, ogólnie na samym początku miałam wrażenie jakbym oglądała słabą kopię „Przerwanej Lekcji muzyki”
Film ma niewątpliwie ciekawą fabułę, jednak w odbiorze jest dość  słaby.  Myślę że przy tematyce „szpital psychiatryczny” kojarzy mi się coś strasznego, a film przedstawił szpital w takim hmm „prawdziwym” świetle, czyli tak naprawdę nic nadzwyczajnego się na nim nie dzieje, normalny ośrodek leczniczy (poza oczywiście momentami w których pojawia się zjawa).
Podobała mi się końcówka i tu uwaga [spoiler] o tym że choroby psychiczne takie głębokie i utrwalone są bardzo ciężkie do wyleczenia, to jest uraz na całe życie. [koniec]
Pomimo wszystko film całkiem przyjemnie się oglądało, chociaż zawodził w kolejnych scenach. Myślę że przydało by mu się więcej hmm mroku i krwawych scen, (nie wierze że to mówię). Sama scena w której dziewczyny postanawiają się pozbyć Alice, ponoć je terroryzowała ale nawet w głowie mi się nie mieści co takiego mogła robić jedna dziewczyna na oddziale zamkniętym mając do ataku 5 dziewczyn które mogły się bronić, udusiły ją, mogło być to bardziej dramatyczne i widowiskowe.
Film jest dla mnie takie 50/50.
reżyseria: John Carpenter
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga