sobota, 5 maja 2012

Rytuał (2011)


 
R y t u a ł
2011

To nie do końca będzie recenzją, ponieważ  „Rytuał” nie jest horrorem. Będzie to raczej rodzaj przemyślenia całej oprawy filmu.
Michael Kovak wychowywał się w głębokiej chrześcijańskiej wierze, w ich rodzinnym domu znajdował się również dom pogrzebowy. W Ich rodzinie albo zostawało się grabarze albo księdzem, chociaż sam nie czuł powołania ani do jednego ani do drugiego, czuł pewnego rodzaju presję, może nie chciał zawieść samotnego ojca? Jak również sam do końca nie był pewien swojej wiary. Po paru latach nauk chrześcijańskich postanawia opuścić uczelnię, jego przełożony w pewien sposób próbuje go zaszantażować i wysyła do Rzymu, aby tam przeszedł kurs na egzorcystę i poznał pewnego duchownego trudniącego się ów egzorcyzmami od dawnych lat i w tej roli oczywiście genialny Anthony Hopkins, który prawdę mówiąc zawsze dla mnie będzie Hannibalem z „Milczenia owiec”.
I tutaj zaczyna się cała historia i w tym momencie ludzie dzielą się na dwie kategorie wierzących i niewierzących w opętania.
  
Mamy zderzenie dwóch umysłów, ojciec Lucas Trevant (Anthony Hopkins) i Michael szczerze wierzący, że nie ma czegoś takiego jak opętania. W filmie egzorcyzmy są pokazywane zdecydowanie inaczej niż w horrorach typu „Egzorcyzmy Emily Rose” czy „Ostatni Egzorcyzm” ludzie żyją z demonami w ciele, i funkcjonują na pozór normalnie. Przychodzi moment, w którym demon przejmuje kontrole nad ciałem i osoba jest całkowicie poddana jego woli. Seanse nie mają na celu przywiązanie człowieka do łóżka i wypowiadanie egzorcyzmów aż demon nie odejdzie, lecz po nieudanym seansie człowiek wstaje i idzie do domu, wraca za jakiś czas. Głównym celem przeprowadzającego egzorcyzm jest poznanie imienia demona, który zamieszkuje ciało.
Film ma niezwykły i realistyczny klimat. Drzemie w nim wysoka siła perswazji. Kiedy Michael nie wierzy w demona i rzuca mu praktycznie wyzwanie, na własnej skórze głęboko zakorzenionego racjonalisty będzie musiał stawić czoło temu, w co nie wierzy. Obraz pokazuje jakim realnym zagrożeniem jest opętanie zwłaszcza w dzisiejszych czasach kiedy to coraz mniej osób wierzy w Boga, nie mówiąc o jakichkolwiek modlitwach. Zło wybiera ofiary praktycznie przypadkowo i każdy może stać się jego własnością, czy w niego wierzy czy też nie. Oglądając film można odczuć wręcz namacalny strach, że każdego może spotkać owy los, możemy kpić, nie wierzyć, obrażać, ale tak naprawdę jesteśmy nic nieznaczący w świecie demonów, i nawet głęboko zakorzeniona wiara w boga nam nie pomoże, więc nie ma ratunku przed demonami, nie można się przed nimi bronić, sam przekaz filmu ujęłabym w duch słowach „bój się”, bo nie ważne w co wierzysz…
Sam film hmm… myślałam że raczej będzie to pełen akcji  film o opętaniu z demonami biegającymi po suficie i akcją, która nie może się zatrzymać. Nie można nie powiedzieć, że film no niestety ale czasem wieje nudą. Nie ma w nim wiele akcji, ale sam walor genialnej fabuły ratuje całość.
Jak na dłoni mamy Michaela którego gra praktycznie nie znany aktor Colin O Donogthue, który zagrał po prostu rewelacyjnie, każde zwątpienie i kryzys egzystencjalny wypisany na twarzy, nie musiał powiedzieć słowa żeby można było odczytać co myśli, kiedy samych opętanych uważał jeszcze za umysłowo chorych do momentu kiedy przyszło mu uwierzyć, bo nic innego nie zostało jak uwierzyć i stawić czoło demonom.
  
Warto oglądnąć film i postawić się po jednej ze stron, jestem ciekawa jak odbiorą go inni. Bardzo ciekawy wątek o demonach, bardzo mało akcji w filmie i dwóch świetnych aktorów.
Myślę że sama po oglądnięciu tego filmu poczułam lekką nutę bezradności, bo jeżeli demony istnieją, to jesteśmy bezradni.
Bardzo klimatyczny film zdecydowanie zmusza do refleksji, pomimo prostego faktu, że, jest po prostu nudny.
*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga