sobota, 5 maja 2012

Zbaw mnie od złego (2011)


 
Zbaw mnie od złego
(My soul to take)
2011

W sennym miasteczku krąży opowieść o seryjnym mordercy, który poprzysiągł powrócić i zabić siedmioro dzieci, urodzonych w noc jego śmierci. Mroczna historia odradza się po 16 latach, a masakra zaczyna się na nowo.
źrodło: filmweb.pl
Moja recenzja
Slashery Wesa Cravena są klasykami, cudna trylogia „Krzyku” czy „Koszmar z ulicy wiązów” i szczerze powiem, że nie mogłam się doczekać aż zobaczę „My soul to take”. I muszę przyznać że nieziemsko się rozczarowałam ty obrazem. Nigdy nie spodziewała bym się takiego poniżej przeciętnego obrazu po takim reżyserze.
Zacznijmy od fabuły która wieje klasyką, slasher w którym pojawia się morderca z przed szesnastu lat i siedem potencjalnych ofiar.  Nic nadzwyczajnego, raczej nuda. I powiem szczerze, że w tym filmie więcej się uśmiałam niż przeraziłam. Nie było jak dla mnie nawet jednej sceny, która przyprawiłaby mnie o ciarki. Pojawia się szereg nudnych morderstw i za każdym razem, kiedy pojawia się morderca mam wrażenie, że ktoś sobie jaja robi, a nie popełnia zbrodnie. Postać mordercy niejakiego Plenkova, miała być przerażająca, jednak nie zrobiła na mnie większego wrażenia.
Dialogi czysto epickie, naprawdę. Tak beznadziejnych i bezsensownych dialogów dawno nie widziałam. Dosłownie gadka szmatka.  Zabójstwa, wiejące nudą są,  nie atrakcyjne mało efektowne, nawet rozlewu krwi specjalnie nie ma.  I nic z tego, co napisałam by mnie nie zdziwiła jednak po Cravenie spodziewałam się czegoś na miarę „krzyku”, jednak nie było by opcji ich porównania, ponieważ „Zbaw mnie od złego” po drodze by gdzieś po prostu zniknęło.
Nie powiem jednak, że całość wieje nudą, bo jednak ogląda się obraz od początku do końca w skupieniu, momenty rozczarowania to już coś zupełnie innego. Horror jak dla mnie zmienia się w komedie za sprawą prze uroczych dialogów. Morderca wcale nie jest straszny. Sama w sobie historia mogłaby być ciekawsza za sprawą jej dopracowania.  I nie umiem znaleźć większego plusa od tego, że film dało się oglądnąć, jednak bez większych rewelacji.
Dziwi mnie również nie rozwinięcie wątków w filmie. Są jakieś zalążki a tak naprawdę nic się nie dzieje. [uwaga tu mogą pojawić się spoilery] dwie dziewczyny zakochane w chłopaku, obie giną zanim coś się wyjaśni. Motyw syna mordercy, jak i nienawiść siostry do brata, niby wyjaśniona, ale jak dla mnie czysto kretyńska.
Aktorstwo hm jak to banda nastolatków, w przeciętnym filmie.  Ciekawostka blondynka grająca Brittany jest polką.  Jedyny plus to Max Thieriot grający główną rolę Bug’a, mały przystojniak. 
Myślę, że nie napisałabym o tym filmie tyle złego gdybym nie spodziewała się czegoś o niebo lepszego. Miałam tę nutę nadziei, że jednak będzie to naprawdę udany i straszny horror.  Jest zabawny i mało przypomina film grozy. Jednak nie można się na nim nudzić.
Kojarzy mi się ze stwierdzeniem z „nostalgii anioła” przeciętny film nie przeciętnego reżysera.
  
2/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga