poniedziałek, 26 listopada 2012

Czarnobyl, reaktor strachu (2012)


Czarnobyl. Reaktor strachu
Chernobyl Diaries
2012

Kto żyje tam, gdzię żyć się nie da
Kto nie zna historii Czarnobyla? Chyba ten który się dopiero urodził. Wybuch reaktora numer cztery, zbyt długo trzymany był w tajemnicy, setki ludzi dotkniętych chorobą popromienną w popłochu opuszczali swoje domy, zostawiając wszystko za sobą. I właśnie to miasto widmo, przewodnik Uri pokazuje grupie turystów. Podczas zwiedzania "coś" unieruchamia ich samochód i "coś" zaczyna na nich polować.
Jest to pierwszy powstały horror o Czarnobylu jaki przyszło mi oglądać. Bardzo ciekawił mnie przede wszystkim temat zagrożenia jakie będzie trapić uczestników feralnej wycieczki. W roli głównych turystów widzimy oczywiście amerykanów, bo to właśnie oni zawsze giną podczas wycieczek po Europie i ślad za nimi ginie. (swoją drogą w horrorach Europa to taki trójkąt bermudzki, amerykanie przyjeżdżają i przepadają).
Zacznę od minusów i porównań które nasuwały mi się podczas całego seansu, nie rozumiem jak miejsce tak ekstremalne jak Czarnobyl można pokazać w tak nudny i monotonny sposób?! Lalka należąca do małej dziewczynki leżąca na ziemi, na żadnego fana horrorów nie zrobi większego wrażenia. Przez większość "ekstremalnej" wycieczki nic się nie dzieje. Akcja rozpoczyna się po jakiś 40 minutach, kiedy nie można uruchomić samochodu. I właśnie w tym momencie reżyser rzuca w nas gromadą różnych zagrożeń, całkowicie ze sobą nie związanych. Szczerzę cieszę się że groźne psy nie okazały się głównym zagrożeniem. Miłośnik krwawych scen nic tutaj dla siebie nie znajdzie, nawet cała akcja toczy się kiedy nie widzimy, ktoś wychodzi, nie wraca, zostaje znaleziony martwy później. W ogóle miałam wrażenie oglądania filmu typu paranormal, nagrywany przez jednego z uczestników, kiedy ktoś opuszczał towarzystwo, kamera (która wiecznie się chwiała) nigdy za nim nie podążała. Później całość przypomina mi zejście, ze względu na "twarz cosia" i wszystko jest takie bez emocjonalne.
Dobrze plusy, pierwszy za niedźwiedzia, genialna scena! Napięcie, coś zaraz wyskoczy zza ściany, jakiś zombie, albo zgraja psów, ale niedźwiedzia to się nie spodziewałam!
[spoiler]
I rozwiązanie końca mi się o dziwo podobało, że to byli pacjenci którzy uciekli, cieszę się że nie mieliśmy do czynienia z mutantami po promiennymi którzy zamieszkują miasto widmo, co jak dobrze wiemy nie powinno mieć miejsca, gdyż nikt by tego nie przeżył. Logicznie i prosto, podoba mi się.
[koniec]
Podsumowując reaktor strachu to tak w zasadzie reaktorek przynudzania, ekscytacja jak i akcja zaczyna się w ostatnich 10 minutach obrazu, nie wiem jak można zmarnować taki temat.




2 komentarze:

  1. Zgadzam się z Twoją opinią, mnie też strasznie ten film znudził. Niewykorzystany potencjał:/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Wami, że to trochę niewykorzystany potencjał, jednak trzeba przyznać, że ogląda się całkiem fajnie. Mnie interesuje wszystko na temat katastrofy, więc być może nie jestem tutaj za bardzo obiektywna. Mogło być dużo dużo lepiej i końcówka filmu trochę denerwuje, ale... obejrzeć zawsze można ;-) Pzdr

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga