niedziela, 6 maja 2012

Intruders (2011)

Intruders
2011
recenzja może zawierać spoilery
Mia Farrow po znalezieniu tajemniczego opowiadania w korze drzewa, czuje się obserwowana przez tajemniczego intruza bez twarzy. W podobnym czasie jej ojciec John Farrow (Clive Owen) jest świadkiem wypadku na terenie budowy, gdzie pracuje. W ciemnym zakamarku szafy dziewczynki kryje się postać bez twarzy, która nie odejdzie dopóki nie dostanie tego czego chce.

Reżyser filmu "28 tygodni później" serwuje nam horror psychologiczny "Intruders" z obsadą gwiazd takich jak Clive Owen czy Carice van Houten. Jest do bardzo ciekawa produkcja. Przez cały film możemy obserwować dwie płaszczyzny, doje dzieci i dwoje rodziców, chłopiec i jego mama, Mia i jej ojciec John. Chociaż oddzieleni o tysiące kilometrów i wszystko wskazuje na zerowe powiązanie, nachodzi ich obu ten sam intruz. Widz z zaciekawieniem śledzi obie historie czekając na powiązanie, bo jakieś po prostu musi się pojawić.
W początkowych scenach, reżyser pokazuje nam zjawę bez nóg, która typowo kojarzy się z kostuchą, jednak później przyjmuje formę człowieka, w scenie która jest moją ulubioną, kiedy oboje wpatrują się w ciemny kąt szafy, a z niego wychodzi po prostu zakapturzony człowiek, genialna. 
Nie mogę również nie napomknąć o prostym wyglądzie napastnika, nie zawsze potrzeba ducha, z wykrzywioną twarzą, zakrwawionego z uśmiechem jokera żeby przerazić. Wystarczy postać której każdy z nas przeraził by się w ciemnym zaułku, zakapturzony człowiek w czarnej pelerynie niczym Ben Willis w "Koszmar Minionego Lata".
Całość jest bardzo ciekawa ze względu na fakt że tylko jeden z rodziców widzi tą samą postać co jego dziecko, powoli możemy obserwować, Jak zjawa zamienia się w konkretną postać która jest powiązana z obojgiem rodzin, jak głęboko zakorzeniony lęk łączy dwie postacie i pozwala im widzieć tą sama postać.
Kim jest Intruz bez twarzy i czego chce? Każdy się dowie oglądając film. Film pokazuje jak trauma pozwala wykreować fikcyjną postać, intruza w naszym umyśle, kiedy tak naprawdę chodzi o sprawy bardzo przyziemne.
I tak przy okazji Clive Owen świetnie sprawdza się w filach w których gra zatroskanego ojca, więź rodzicielska jest prawie namacalna. Świetny aktor.
Podsumowując Intruders w pewnych momentach może być monotonny i pozbawiony akcji, ale jak dla mnie całość nadrabia oryginalną fabułą, ciekawą historią i przerażającym intruzem.
*
reżyseria : Juan Carlos Fresnadillo

2 komentarze:

  1. Jeszcze tego filmu nie widziałam, ale obczaję w wolnej chwili.
    Ps. Witamy na bloggerze, fajnie, że przeszłaś tutaj.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam już serdecznie dość wiecznym błędów na onecie :)
      pozdrawiam !

      Usuń

Archiwum bloga